piątek, 24 kwietnia 2015

Drugi Rozdział cz.I

Brooklyn Steewart
~ Dwa miesiące później ~ 


Zapukałam do drzwi łazienki. Nikt mi nie odpowiedział, ale wiedziałam kto tam jest. Zawsze z rana zajmował mi łazienkę ale już wiem jak go stamtąd wykurzyć.
- Zayn jesteś największym przystojniakiem pod słońcem - powiedziałam opierając się plecami o ścianę obok drzwi. - Nie poprawiaj już perfekcyjnej natury.
Przyszedł Liam w samej podkoszulce i szortach. Uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Znowu go wkręcasz? - szepnął.
- Kto powiedział, że go wkręcam? - odszepnęłam. - Zayn - zawołałam. - Wiesz dlaczego fanki krzyczą jak wchodzicie na scenie?
Liam spojrzał na mnie spode łba.
- Dlaczego? - zainteresował się Zayn.
- Bo dostają orgazmu na twój widok - rzekłam z przekonaniem wpatrując się głęboko w oczy Liamowi.
Zayn wyszedł z łazienki.
- Przekonałaś mnie - mruknął uradowany. - Łazienka wolna. Możecie korzystać.
Zrobiłam faceplam.
- Nie, no, Zayn ma racje, Brookie - zaczął Liam i położył rękę na ścianie obok mojej głowy. Pochylił się nade mną tak aż czułam jego słodki, ciepły oddech na skórze. - Będziemy wymieniać wzajemnie szczegóły anatomiczne.
Spojrzałam na niego jak mała dziewczynka, której powiedziano coś mało sensownego. Po czym przechyliłam głowę w bok.
- W znajdź pięć różnic bawiłam się jak byłam mała, a teraz się wstydzę - odparłam i zamknęłam się w toalecie.
Rozpuściłam koka, potargałam włosy i znów wyszłam.
- Liamie, byłeś przed chwilą bardzo niegrzeczny - oznajmiałam tonem nieznoszącym sprzeciwu wskazując na niego palcem. - Nie przystoi to Daddy'emu Direction. Marsz do kuchni robić śniadanie.
Wróciłam do łazienki.
- Jak ona to robi? - usłyszałam głębokie westchnięcie Liama.
Pół godziny później byłam już na dole i spijałam świeżo parzoną kawę. Liam nadal był w szortach i podkoszulce. usiłował zrobić tosty, ale za każdym razem gdy przyciskał spust tosty wyskakiwały.
Roześmiałam się gdy wyskoczyły już chyba po raz dziesiąty.
- Może zamiast się śmiać pomożesz mi? - warknął obrażony.
Przycisnęłam spust jednym palcem i tosty znalazły się w tosterze.
- Proszę - mruknęłam uśmiechając się.
- Dziękuję.
Nastała krępująca cisza. Li stanął obok mnie. Próbował chyba mnie objąć, ale zamiast tego wsadził ręce do kieszeni.
- L O U I S - usłyszeliśmy krzyk Zoey. - Zboczeńcu, wypad w podskokach z łazienki.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Bez nich byłoby nudno - stwierdził Liam.
- Bez kitu - zgodziłam się.
- W ogóle gdyby ciebie i Zoey nie było to ta trasa byłaby nudna - powiedział odwracając się w moją stronę.
Patrzył mi w oczy.
- Liam? - zapytałam.
- Tak?
- Tosty ci się palą - powiedziałam i znów wybuchnęłam śmiechem.
Chłopak próbował ratować przypaloną potrawę, ale na marne.
- Daj, zrobimy nowe - powiedziałam i wsadziłam do tostera dwie nowe kromki.
- Karze zakupić lepszy toster - oznajmił.
- Co się przejmujesz? Nie jest twój. Nowy toster możesz kupić z żoną - odparłam. - Singiel jedzie na gratach.
- A co jeśli nie chce już dłużej być singlem? - zapytał poważnie.
- To musisz znaleźć sobie interesującą koleżankę, która przymknie oko na napalone fanki.
Odstawiłam pusty kubek na blat.
- Nie dawno poznałem interesującą koleżankę - powiedział lekko się czerwieniąc. - Mamy wspólnych fanów więc chyba przymknie oko.
Uśmiechnął się szczerze.
Poczuliśmy swąd przypalonego chleba. Liam szybko wyciągnął spalone tosty.
- Chyba nam to nie wychodzi - mruknął.
- No chyba nie - zgodziłam się.
Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam przechadzać się po kuchni. Nie chciałam go zranić, ale musiałam mu to powiedzieć.
- Liam, wiem, że od początku mówisz o mnie - oznajmiłam i ze zdenerwowania zacisnęłam dłonie na różowej minispódniczce. - Bardzo Cię lubię... Nawet bardziej niż bardzo. Ale nie mogę. Przykro mi.
Chłopak wyraźnie posmutniał.
- Jest ktoś inny, tak? - zapytał oparłszy się o blat.
- Liam, to nie ma znaczenia....
 - Po prostu powiedz - poprosił.
Przygryzłam wargę i zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać.
Inny chłopak. To dobry fortel. Nie musiałabym się zwierzać z tego dlaczego nie mogę. Małe kłamstwo chyba nie zaszkodzi.
- Tak, jest ktoś inny - powiedziałam z wielkim trudem.
Wybiegłam z naszego domku hotelowego z płaczem.

Zoey Solange Benson

Akurat schodziłam na dół kiedy zauważyłam, że Brookie wybiegła z domku. Rozejrzałam się. W kuchni był tylko Liam. Wkurzony właśnie przypierniczył w blat.
- Co tu się stało? - zapytałam przyjaciela. - Liam czemu Brookie wybiegła?
- Jaki jest ten jej chłopak? - zapytał ignorując moje pytania.
- Co? Jaki chłopak? - Byłam jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej. - Sorki, coś mi wibrzy.
To Brooklyn. Odebrałam.
- Zoey, przyjdź - wychrypiała przez łzy. - Jestem w parku nie daleko.
- Już idę - powiedziałam i rozłączyłam się. - Nie wiem co jej zrobiłeś - zwróciłam się do chłopaka - ale przegiąłeś. A, i jeszcze jedno. Ona nie ma chłopaka. I ma powód aby z nikim się nie wiązać.
Wyszłam z domku i pobiegłam do przyjaciółki.



_________________________________________________

Przepraszam, ze tak krótko, ale nie mam dziś z dużo czasu na lapka. Bo gwizdnęłam bratu jak go nie ma xD On nie długo wróci dlatego tak. Ale obiecuję następnym razem dodać więcej i częściej. Poświęcę się i zacznę przepisywać na telefonie. Mam nadzieje, że ten fragment wam się podoba. Kolejny jutro, w niedziele albo za tydzień. Przepraszam jeszcze raz. Liczę na komentarze, z resztą jak zwykle, ale znając moich kochanych czytelników nic nie będzie :)

1 komentarz: